Co jest według mnie najważniejsze w praktyce rewitalizacji języków?
Michał Gulczyński, student UW
Odpowiedź jest prosta: konsekwencja. Ale spróbuję wyjaśnić to krok po kroku. Największą trudność w procesie rewitalizacji języków stanowi fakt, że zaczyna się ją za późno. Język najwyraźniej nie mógł być optymalnie używany, jeśli rewitalizacja okazuje się konieczna. Dlatego przede wszystkim zamiast rewitalizować języki, nie powinniśmy dopuszczać do ich zagrożenia. Pierwszym zadaniem naukowców powinno być przewidywanie, które języki mogą być zagrożone w najbliższej przyszłości. W przypadku nahuatl, który jest mi najlepiej znany, nie jest niczym zaskakującym, że młodzi ludzie nie mówią w tym języku. Zastanawiamy się teraz, jakie kroki powinny zostać podjęte, żeby zrewitalizować ten język, ale tak naprawdę jesteśmy spóźnieni o dwadzieścia lat.
Po pierwsze, powinniśmy zastanowić się nad powodami złej kondycji zagrożonych języków. Dlaczego nastolatkowie przestają mówić w nahuatl? Jak powiedzieliśmy podczas seminarium na temat rewitalizacji zagrożonych języków, jednym z głównych powodów jest fakt, że przestają kreatywnie myśleć w swoim języku, gdy idą do szkoły. Nie chcę jednak koncentrować się na polityce rządu meksykańskiego albo problemach instytucjonalnych. Uważam, że młodzi Indianie wciąż mówiliby w nahuatl, gdyby język ten dawał im te same możliwości, co hiszpański. Pomijając problem języka wykładowego w szkołach podstawowych, nahuatl ma niewiele do zaoferowania młodym ludziom. Znajomość hiszpańskiego jest dla nich niezbędna żeby skutecznie funkcjonować w społeczeństwie, a swojego języka używają jedynie w kontaktach z najbliższymi, którzy zazwyczaj mieszkają na wsi. Możemy sobie łatwo wyobrazić, że nastolatek wyjeżdżający do miasta musi używać hiszpańskiego. Słyszy hiszpański, gdy idzie do kina lub ogląda telewizję. Gdy używa internetu, słucha, czyta i pisze prawdopodobnie tylko po hiszpańsku. Hiszpański jest jedyną drogą do poznania światowej kultury. Jest oczywiste, że ktoś, kto zna hiszpański i nahuatl na tym samym poziomie, będzie częściej i chętniej mówił i myślał w pierwszym z tych języków. Dlatego głównym warunkiem utrzymania języków mniejszości przy życiu jest zapewnienie ich użytkownikom jak najszerszych możliwości. Uważam to za najważniejsze zadanie naukowców zajmujących się rewitalizacją języków.
Żeby być bardziej konkretnym, wymienię przykładowe działania, które świadomi użytkownicy języka nahuatl mogliby podjąć, by poprawić jego kondycję. Część Indian studiuje na uniwersytetach, więc jest ważne, by nie przestawali mówić w nahuatl nawet gdy nie mają regularnego kontaktu ze swoją społecznością. Uważam, że komputery, internet i telewizja są największymi zagrożeniami dla języków mniejszości. Problem jest największy w przypadku telewizji. Nawet jeśli powstałby jeden lub dwa kanały w nahuatl, z pewnością nie mogłyby one konkurować z różnorodnymi i licznymi programami hiszpańskojęzycznymi. Jedynym rozwiązaniem jest stworzenie kanału, który byłby dobrze dopasowany do specyficznych potrzeb ludności Nahua. Biorąc pod uwagę wysoki poziom analfabetyzmu wśród ludności rdzennej, emisja programów w języku nahuatl, o tematyce związanej z kulturą i życiem codziennym Indian mogłaby wnieść istotny wkład do działań rewitalizacyjnych. Równie dobrze sprawdziłyby się także różnorodne programy radiowe w języku nahuatl. Wiem, że wielu Meksykanów nie ma dostępu do internetu, lecz sytuacja ta może się zmienić w przyszłości. Problematyczny jest fakt, iż hiszpańskojęzyczne strony, w porównaniu ze stronami w językach indiańskich, oferują olbrzymie możliwości. Dlatego jeśli jest się dwujęzycznym i ma się dostęp do sieci, nie ma praktycznego powodu, by szukać informacji w języku mniejszości. Jednakże, tak jak stwierdziłem na początku, jedyną drogą do skutecznej rewitalizacji języka jest konsekwencja. Konieczne jest, by dać ludności Nahua możliwość korzystania z komputera, oglądania telewizji lub słuchania radia w ich własnym języku. Konsekwencja oznacza dla mnie otaczanie przedstawicieli rdzennych społeczności ich językiem tak, aby stał się on dla nich skutecznym narzędziem komunikacji w życiu codziennym, nie pozwalając jednocześnie na poczucie ograniczenia. Dla nas jest oczywiste, że znajomość dwóch języków jest wielką przewagą, ale prawdopodobnie dla dziecka, które może mówić w nahuatl jedynie w domu, nie jest to tak naturalne. Podobna sytuacja dotyczyła naszych rodziców w Polsce. Byli przekonani, że nie ma powodu, by uczyć się języków obcych, bo nie będą ich wykorzystywać w przyszłości. Jak wiemy dzisiaj, mylili się.
Trudno przecenić znaczenie uczuć użytkowników języka. Wiele języków mniejszości jest ciągle w użyciu, mimo braku praktycznych przewag nad dominującym językiem. Jako przykłady mogę podać irlandzki i baskijski. W poprzednich dwóch akapitach podkreśliłem wagę praktycznego aspektu rewitalizowanego języka, ale czasem jest niemożliwe zapewnienie równej pozycji dwóch współistniejących języków i należy się z tym pogodzić. Uważam, że wspólną cechą społeczności posługujących się językami mniejszości, które rozwijają się (albo przynajmniej dobrze funkcjonują), jak na przykład kataloński i baskijski, jest duma ich użytkowników. Nie wystarczy powiedzieć, że wierzą, że ich język jest ważną częścią ich tożsamości. Są dumni ze swojej tożsamości, której częścią jest język. W przypadku wielu zagrożonych języków mówi się, że ich użytkownicy są wykluczeni ze społeczeństwa. Jednakże w mojej opinii nie wynika to z ich etnicznej odmienności, ale z faktu, że w każdym państwie musi być język wspólny dla całego społeczeństwa. Jeśli istnieje mniejszość, która tego nie akceptuje, jej członkowie nie mogą mieć tej samej pozycji społecznej, co użytkownicy dominującego języka. Szczególnie w przypadku członków społeczności Nahua, rozproszonej w Meksyku, jest naturalne, że muszą znać hiszpański, by żyć w społeczeństwie dominującym. Zadaniem naukowców jest przekonanie ich, by używali swojego języka na co dzień w swojej społeczności. Są nauczeni, by wstydzić się mówić w języku nahuatl. Moim zdaniem jest to skutek nierównej pozycji nahuatl i hiszpańskiego w społeczeństwie meksykańskim. Ale nie wystarczy przekonać ich, że mówienie w tym języku nie jest niczym wstydliwym. Członkowie mniejszości muszą być pewni, że ich wyjątkowość jest wartościowa. Poza praktycznymi rozwiązaniami, które wymieniłem, proponowałbym położyć nacisk na budowę ich samoświadomości. Wydaje się, że powinno to być proste w przypadku narodu z tak wielką historią, ale, jak wiemy, nie jest. Jest kluczowe, by zbudować most między ich dawną a obecną kulturą. Można to osiągnąć na kilka sposobów, z których wszystkie są ściśle związane z edukacją. Pomocne byłyby zapewne lektury, przetłumaczone bestsellery, filmy, radio, magazyny, gry komputerowe, planszowe, festyny, muzea. Wszystkie te materiały i inicjatywy musiałyby oczywiście być monolingwalne. Dużą rolę w procesie tworzenia świadomości ciągłości kultury nahua powinna odegrać szkoła.
System edukacji jest dużym problemem mniejszości. Moja wizja systemu dopasowanego do potrzeb mniejszości językowej jest oparta na własnym doświadczeniu ze szkoły dwujęzycznej. Przez sześć lat miałem od sześciu do ośmiu godzin niemieckiego w tygodniu oraz cztery przedmioty (matematyka, fizyka, geografia i historia) nauczane częściowo po niemiecku. Kończąc tę szkołę znałem niemiecki wystarczająco dobrze, by studiować w Niemczech. Uważam, że w przypadku wielu mniejszości dobrym rozwiązaniem byłoby stworzenie takich szkół, w których pierwszym językiem byłby język mniejszości, a drugim, dodatkowym – język dominujący. To zagwarantowałoby dzieciom ciągłość kreatywnego myślenia oraz ugruntowało nawyk mówienia w ich języku. Oczywiście byłoby dobrze stworzyć także przedszkola z opiekunami będącymi rodzimymi użytkownikami języka mniejszości.
W moim eseju spróbowałem podsumować swoje przemyślenia na temat środków, które mogłyby zostać podjęte w procesie rewitalizacji języka. Skupiłem się na przypadku języka nahuatl. Według mnie istnieją trzy obszary, w których mogą pracować aktywiści i badacze: socjokulturowy, psychologiczny i edukacyjny. Problemem do rozwiązania w pierwszym z nich jest brak równowagi między językiem mniejszości a dominującym. Kategoria ta objęłaby wszystkie praktyczne aspekty życia użytkowników zagrożonego języka, czyli na przykład dyskryminację, pozycję społeczną, tradycyjne miejsca zamieszkania (czyli na przykład koncentrację na terenach wiejskich) i nierównowagę kulturową. Bardzo istotne jest według mnie spostrzeżenie, że małe, tradycyjne, wiejskie społeczności nie rozwinęły słownictwa na tym samym poziomie różnorodności, jaki występuje w językach używanych przez miliony osób na całym świecie. Tak jak wspomniałem, nie jest to jedynie problem luk w komunikacji, ale również dostępu do kultury, który jest czasami możliwy tylko dzięki dominującemu językowi. Stwierdzę nawet prowokująco, że język mniejszości – oferujący jedynie częściowy dostęp do światowej, a nawet lokalnej kultury oraz statyczne środowisko, które z trudem się rozwija i dostosowuje do potrzeb swoich użytkowników i wyzwań współczesnego świata – jest jedynie namiastką prawdziwego i użytecznego języka.
Drugi obszar, który wymieniłem, dotyczy psychologii. Tutaj problemem jest brak motywacji i dumy z tożsamości, poczucie niższości, wstydu. Powinien on zostać rozwiązany przez edukację i budowę świadomości społeczności. Jednakże nie będzie to możliwe bez wzięcia pod uwagę problemów z pierwszego obszaru, ponieważ rozwój języka i cywilizacji musi być równoległy. Stagnacja autonomicznej kultury pociąga za sobą rozkład języka.
Do trzeciego obszaru należą wszystkie środki związane z najbardziej praktycznym problemem rewitalizacji, czyli edukacją. Mam na myśli między innymi metody nauczania i systemy edukacji. Opisałem już swoje pomysły na ten temat, ale chciałbym jeszcze wspomnieć o celach edukacji. Dobrymi ich przykładami byłyby: zwiększanie liczby użytkowników języka, przyzwyczajanie do krytycznego myślenia w języku mniejszości, zakorzenienie przekonania o wartości tego języka oraz stworzenie elity intelektualnej. Wracając do mojej odpowiedzi z pierwszego zdania tego eseju, podkreślę jeszcze raz, że sukces rewitalizacji jest możliwy tylko poprzez konsekwencję w działaniu.